Cześć 😊
Będąc ostatnio w Hebe, skusiłam się na trzy kokosowe maseczki jednej marki - byłam ciekawa czy będzie wyczuwalna jakaś różnica w stosowaniu i efekty po tych maseczkach. Raczej chyba rzadko kiedy marka robi kilka masek z jednym zapachem 😊A kokosowe uwielbiam, zwłaszcza jak są zanurzone w kremowym mleczku, więc byłam ciekawa czy tutaj będzie jakaś duża różnica między nimi. W myślach tak sobie dedukowałam że Water Bomb będzie mokra i mocno energetyzująca, Milk Cream właśnie zatopiona w mleczku a Oil Serum bardziej treściwa, prawie tłusta. Co się okazało?
MBeauty Coconut Water Bomb Mask
Nawilżająca, Kojąca
Niebieska "bomba wodna" to połączenie wody kokosowej z probiotykami. Ma cudowny zapach świeżo przekrojonego kokosa, mokry, wiórkowy, bardzo naturalny. Płat bardzo nasączony płynem, cienki ale doskonale przylega do skóry. Idealnie koi, czuć że buzia odzyskuje odświeżenie, mocne nawilżenie. Nieziemski zapach umila czas do zdjęcia płatu. Po zdjęciu maski jeszcze dość długo czujemy delikatną lepkość, ja przed zrobieniem makijażu musiałam przemyć buzię samą wodą. Tutaj się zgadza, jest mokro, rześko, nawilżająco.
Skład:
MBeauty Coconut Milk Cream Mask
Żółta maska to połączenie mleczka kokosowego i probiotyków. Kolejna cudownie pachnąca kokosem maska. Soczyście ale może jakby minimalnie słodziej niż Water Bomb. Sama maska podobnie - cieniutki płat, mocno nasączony i też raczej czymś bardziej płynnym a nie mleczkiem jak się spodziewałam. Troszkę szkoda bo kocham płaty nasączone wręcz takim białym kremem, tutaj właśnie miałam na to nadzieję. Ale mimo to jest świetna, miałam przyjemniejsze odczucie na skórze niż przed pierwszą bo wchłonęła się całkowicie po kilkudziesięciu minutach, nie było żadnej lepkości.
Skład:
MBeauty Cconut Oil Serum Mask
Odżywcza, Regenerująca
Fioletowa to maska-serum z olejkiem kokosowym i probiotykami. Zapach taki sam jak u poprzedniczek, cudnie kokosowy, świeży, jak przekrojony orzech kokosa wraz z mleczkiem w środku. Płat mocno nasączony, ale już czymś bardziej gęstym, żelowym, może nie olejkowym, ale nie kapało z niego jak przy dwóch poprzednich. Świetnie przylega do skóry i podobnie jak Coconut Milk Cream wchłania się całkowicie (po ok. godzinie) i nie kleiła się w międzyczasie.
Skład:
Tak więc podsumowując, maseczki różnią się między sobą ale naprawdę nieznacznie. Nie ma w żółtej konsystencji mleczka i to mnie najbardziej zawiodło, ale ogólnie maski były fajne, mocno nawilżające, kojące, świetnie się przy nich relaksowałam a cudowny zapach umilał stosowanie masek. Czy kupię ponownie? Być może, aczkolwiek wśród kokosowych mam swoje ukochane, MLECZNE 😋 Garnier, Balea. Ale Wam polecam.
Macie do polecenia jakieś maski w płacie ale takie żeby płat był nasączony gęstym mleczkiem, kremem? Wiem że z L'Oreal takie miał, bodajże linia Age Specialist, ale chętnie posłucham Waszych polecajek 😊
Miałam tylko fioletową jakiś czas temu, ale kojarzę, że była fajna :) Też lubię mleczne płachty, miałam polecać Ci Garnier Vitamin C, ale widzę, że znasz. Z płacht lubię Clavier też, ale one są z tego co pamiętam żelowe. Podobnie ostatnio spodobały mi się Bielenda ze ślimakiem, dość nowe. Mam 3, ale póki co zużyłam 1 i kurcze.. chyba też była żelowa, ale nie jestem na 100% pewna.
OdpowiedzUsuńWiadomo, najfajniejsza kokosowa maseczka to Balea , zanurzona w kremowym serum
OdpowiedzUsuń